jacekpiekara jacekpiekara
3758
BLOG

PiS przegrał! I BOGU DZIĘKI! Ale...

jacekpiekara jacekpiekara Polityka Obserwuj notkę 57

 Kilka tygodni temu pisałem, że zwycięstwo PiS byłoby ogromnym nieszczęściem dla samego PiS, gdyż i tak powstałaby koalicja PO z PSL, wzbogacona ewentualnie przez Palikota lub SLD (albo to co udałoby się z tych obu partii “wyszarpać”), ale za to PiS przeżyłby kilka tygodni pastwienia się mediów i przeciwników politycznych pod wspólnym hasłem: “patrzcie, zwyciężyli, a nawet nie potrafią utworzyć rządu!”). Całe szczęście dla PiS-u, że tego stresu uniknął, całe też szczęście, że uniknął wzięcia odpowiedzialności za kraj będący na skraju gospodarczej ruiny, w dodatku w przededniu światowego kryzysu, do którego Polska jest zupełnie nieprzygotowana.

Tak więc przegraną można śmiało oceniać w kategorii taktycznego zwycięstwa, natomiast zupełnie inną bajką jest rozmiar tej przegranej. I w tym wypadku niestety nie jest już różowo. Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska utraciły mniej więcej po milionie głosów, ale utrata tych głosów zdecydowanie gorzej odbiła się na PiSie. Partia Kaczyńskiego utraciła 8 mandatów w porównaniu ze stanem posiadania z początku poprzedniej kadencji, natomiast “tuskowcy” stracili zaledwie 3 mandaty, a różnica pomiędzy partią rządzącą i opozycyjną sięga niemal 50 mandatów. Jestem przeciwnikiem nazywania tego wyniku katastrofą (katastrofa byłaby wtedy, gdyby PiS nie zebrał 10 procent głosów), czy klęską (za klęskę uznałbym wynik w granicach 20 procent), ale trzeba przyznać, że jest to bardzo bolesna porażka. Nie ma co zaklinać rzeczywistości, jak poseł Hoffman i opowiadać o sukcesie. Nie, nie, o żadnym sukcesie nie można nawet mówić. Bowiem po czterech latach mafijno - bandyckiego władania Polską przez Platformę, po czterech latach rządów, które w niemal każdym segmencie administracji wprowadzały niewyobrażalny wręcz bałagan oraz charakteryzowały się żałosnym nieudacznictwem, Platformie udało się utrzymać stan posiadania z przed czterech lat, a więc z czasów, kiedy została wydźwignięta do władzy na fali autentycznego (choć oczywiście umiejętnie sterowanego) entuzjazmu pół i ćwierćinteligentów. Tym razem o entuzjaźmie nie było już mowy, były raczej mniej lub bardziej dosłownie artykułowane gorzkie żale dochodzące nawet ze sprostytuowanych środowisk celebryckich. A jednak PO w tych wyborach nie została nie tylko zraniona, lecz nawet nie została draśnięta! Oczywiście, że nie otrzymała 50 procent głosów, na co wskazywały niektóre sondaże, lecz w podobny obrót spraw mogli wierzyć tylko durnie ufający bezkrytycznie sondażowniom (podobnie jak PiS nie dostał 18 procent, co też pokazywały niektóre badania).

Szczerze mówiąc spodziewałem się przed wyborami, że obie największe partie wezmą mniej więcej 70 procent głosów (tak też się stało), lecz sądziłem, że podział będzie raczej zbliżony do 35-35, a nie 40-30, jak stało się w rzeczywistości. To zmusiłoby PO do wzięcia sobie za koalicjantów nie tylko potulnych i dobrze już wytresowanych chłopków z PSL-u, ale do “wyszarpywania” z innych ugrupowań kolejnych sprzedajnych Arłukowiczów, czy Kluzików. Lub nawet (przy wyjątkowo słabym wyniku) do zawarcia koalicji z klownami od Palikota (kobieta z brodą, facet - szczotka, ksiądz walczący z Bogiem, wielokrotny kryminalista, trefniś Urbana i taka tam właśnie, godna wodza, menażeria ) lub z “komuchowem”. A to znacznie utrudniłoby Platformie życie zarówno na etapie klecenia rządu, jak i samego rządzenia.

Co się więc stało, że znowu rządzi partia, która nie dotrzymała żadnej poważnej obietnicy wyborczej, która przeżarta była od stóp do głów aferami korupcyjnymi, która sprzedała interesy Polski na arenie międzynarodowej (ja nawet nie mówię o Smoleńsku, lecz o Świnoujściu, czy tragicznej sytuacji Polaków w Niemczech w stosunku do których “przyjazna” administracja Angeli Merkel stosuje przepisy prawne pochodzące jeszcze z czasów Hitlera!), która przestała znaczyć cokolwiek na europejskiej arenie (najgorsze w historii stosunki z Litwą, Białorusią i Ukrainą, wasalne podporządkowanie Niemcom, całkowite wycofanie się z “polityki wschodniej”, totalna marginalizacja na łonie Unii Europejskiej, martwe trójkąty “weimarski” i “wyszechradzki”). Co stało się, że Polacy zdecydowali, iż ta właśnie partia ma kierować sprawami kraju następne cztery lata? Co stało się, że prawo do dalszych rządów zyskała partia, która wprowadziła kraj w niewyobrażalne (i nie do spłacenia!) długi? Która rozbudowała jak nikt inny biurokrację? Która nawet kiedy budowała autostrady, to tak, że trzeba je było od razu remontować, a jak budowała stadiony to kilka razy drożej niż w reszcie świata? Która głównie opowiadała o tym, co zamierza zrobić, kiedyś, w przyszłości? Która zajmowała się wznoszeniem populistycznych haseł (np. kastrujmy pedofilów!, laptop dla każdego!, zamykajmy stadiony!) i znajdowaniem wyimaginowanych problemów (np. dopalacze stały się problemem dopiero WTEDY, kiedy handel nimi został zaatakowany. A poza tym moje podejrzenie jest takie, że administracja działała pod wpływem i na rzecz mafii narkotykowej, której dopalacze odbierały dochody).

Od razu mówię: nie odpowiem na pytanie, jak to możliwe, że Platforma wygrała, bo by na nie odpowiedzieć warto byłoby zaangażować nie pisarza czy dziennikarza, lecz psychiatrę. Społeczeństwo nam po prostu w dużym stopniu oszalało i pozwolilo zwyciezyc partii będącej istnym skupiskiem cynicznych oszustów, manipulatorów, durniów, pijaczków, aferzystów, wazeliniarzy, chamów i niedouków, którzy w dodatku wszystkie te cechy publicznie pokazali i udowodnili na przestrzeni ostatnich lat. Mojej opinii na temat “tuskowców” możecie oczywiście Państwo nie ufać, gdyż w końcu nie należę do najbardziej zagorzałych sympatyków PO, wypada jednak uwierzyć Palikotowi, który w swojej najnowszej książce wystawia cenzurki prominentnym członkom Platformy. A na czym jak na czym, ale na Platformie i jej władzach to Palikot się zna, bo był w samym epicentrum wydarzeń politycznych oraz (co ważne!) towarzyskich przez ładnych kilka lat. Jawi się na podstawie tej książki obraz wręcz PRZERAŻAJĄCY, a jakoś nie słyszałem, by dawni partyjni towarzysze wytaczali Palikotowi procesy o zniesławienie. Naprawdę radzę tę ksiązkę przeczytać, zeby otrzymać przekaz "w pigułce" mówiący o tym kto i w jaki sposób nami rządzi.

Trzeba mieć nadzieję, że za cztery lata rzeczywiście spełni się “wariant węgierski” i PiS zbierze całą pulę, wygrywając z ogromną przewagą wybory parlamentarne i forsując swojego kandydata na prezydenta. Tylko zanim to nastąpi, szkoda Polski i tego ile szkód poniesie ona do 2015 roku. Bo uprzątnąć zgliszcza i odbudować ruiny, które pozostaną po rządach Platformy, będzie naprawdę bardzo, bardzo ciężko.

 Jacek Piekara

Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka