jacekpiekara jacekpiekara
3258
BLOG

PiS MUSI PRZEGRAĆ! (jesienne wybory)

jacekpiekara jacekpiekara Polityka Obserwuj notkę 23

 Każdy brydżysta, nawet ten mało doświadczony, świetnie wie, że bywają sytuacje, w których wygranie licytacji przysparza jedynie kłopotów, a przeciwnik, którego pokonało się na polu licytacyjnym zaciera dłonie, czekając na naszą klęskę w trakcie rozgrywki. I odwrotnie: nie raz i nie dwa zdarza się, iż jedynie spokojne wyczekanie, dopuszczenie przeciwnika do licytacyjnego zwycięstwa owocuje ostateczną wygraną punktową. Wybory (każde, nie tylko te jesienne) należy traktować tylko i wyłącznie w kategoriach licytacji. To dopiero po nich przychodzi pora na prawdziwą rozgrywkę i wreszcie na przydzielenie punktów(a czasem również puszczenie rywala z torbami). PiS swoją szansę rozgrywki przegrało w czasie rządów premierów Marcinkiewicza i Kaczyńskiego. Przegrało częściowo z własnej winy, gdyż wyznaczyło sobie zbyt liczne i zbyt ambitne cele, niewątpliwie chwalebne z punktu widzenia dobra państwowego i społecznego, lecz niewłaściwe z punktu widzenia taktycznego. Jednak trzeba również przyznać, że ciężko się gra w warunkach, kiedy wrogo nastawieni kibice tłoczą się za plecami jednego z graczy i usiłują wytrącić mu karty z rąk oraz głośno wspomagają przeciwnika. Taką role spełniała w tym wypadku znakomita większość mediów (na czele ze „sforą z Czerskiej“ oraz „salon“, czyli opętane z nienawiści do PiS-u i Kaczyńskich środowisko celebrytów (zagonionych do stada, jak choćby aktor Chyra, sądzący że w wyborach prezydenckich wspomaga, jakiegoś bliżej nieznanego opinii publicznej, Władysława Komorowskiego) i t.zw. „autorytetów moralnych“ (jak choćby duet bełkoczących starców Bratkowski - Bartoszewski).

 Po trzech latach rządów PiS-u (czy może lepiej powiedzieć: usiłowania rządzenia wbew sabotażowi, teoretycznie koalicyjnych, Giertycha i Leppera) Platforma Obywatelska wygrała licytację i rozgrywa swój kontrakt do tej pory. Rozgrywa go w sposób haniebny: fałszując i podmieniając karty, wykrzykując kłamliwe oskarżenia pod adresem przeciwnika, szczując rywala sądami i policją. W dzisiejszej Polsce prowadzona jest masowa inwigilacja przeciwników politycznych (nigdy w postkomunistycznej historii Polski nie założono tylu podsłuchów, co za rządów Partii Miłości), wspomagane są działania biznesowe skierowane w media, powodujące wykupywanie niezależnych mediów przez firmy „zaprzyjaźnione“ z rządzącą partią. Tam gdzie sięga ręka rządzących (media publiczne) prowadzi się masowe zwolnienia niezależnych dziennikarzy oraz likwiduje programy, których głównym motywem nie jest apologia rządzącego ugrupowania. I oczywiście wykorzystuje się zarówno drapieżnych dziennikarskich „cyngli“, jak i uległe dziennikarskie prostytutki, od których aż roi się w wysokonakładowych dziennikach, tygodnikach, w radio i telewizji. To ich zadaniem jest mydlenie opinii publicznej oczu zapewnieniami o swej rzekomej bezstronności, kiedy tak naprawdę pełnią rolę „funkcjonariuszy partyjnych, skierowanych na trudny odcinek mediów“. To w końcu nieprzypadkowe, że „pluralistyczne debaty“ w stacjach radiowych i telewizyjnych polegają na tym, że przy jednym stole zasiadają Lis, Żakowski, Paradowska, czy Wołek oraz któryś z „wicemichników“ lub „michnikoidów“ (na okrasę można jeszcze podrzucić Walendziaka z postubeckiego „Przeglądu“ albo któregoś z oczadziałych marksizmem kretynów ze środowiska „Krytyki Politycznej“) i rozprawiają o tym, czy Kaczyńskiego należałoby odsunąć na zawsze od władzy, czy może lepiej w ogóle fizycznie zlikwidować (tak jak to, wedle słów samego poszkodowanego, Żakowski proponował w przypadku Leppera). Albo czy Tusk jest największym geniuszem wszechczasów, czy tylko największym geniuszem obecnego tysiąclecia. Oczywiście przesadzam, bo żaden z dziennikarskich pałkarzy nie posuwa się jeszcze aż tak daleko, niemniej stopień ich nienawiści do PiS-u i ilość wazeliny, jakimi smarują sobie dupska pod platformerski kańczug, są wprost oszałamiające.

W sytuacji jaka panuje w Polsce w tej chwili, wyborcze zwycięstwo mogłoby stać się dla PiS pocałunkiem śmierci. Zapewniam Państwa, że po zwycięstwie Kaczyńskiego w wąskim kręgu współpracowników Tuska, huknęłyby szampany i pod niebo wystrzeliły korki. Bo chociaż przegrana byłaby ambicjonalnym policzkiem, to Tusk nie takie rzeczy zniesie dla ostatecznego zwycięstwa. Przecież dla PO nie mogłoby być bardziej wymarzonej sytuacji niż oddać politycznemu wrogowi władzę nad zrujnowanym, zadłużonym krajem, w którym przez cztery ostatnie lata „sp... ono wszystko, co było do sp... enia“ (w dodatku na kilka miesięcy przed zbliżającą się falą światowego kryzysu, która jak ostrzegają niektórzy ekonomiści, zmiecie rozbrojoną gospodarczo Polskę niczym tsunami). Tusk i jego ekipa aferzystów lub nieudaczników doprowadziła do zawału, w najlepszym wypadku do stanu przedzawałowego, niemal każdą dziedzinę naszego życia ze szczególnym uwzględnieniem infrastruktury, finansów oraz stosunków zagranicznych. Nic lepszego jak oddać teraz wrogom to pogorzelisko. W dodatku zachowując cały czas kontrolę nad sprostytuowanymi mediami oraz prezydentem, a więc de facto mogąc blokować wszelkie zmiany oraz nie dopuścić do rozliczenia czterolecia bandyckich, wyniszczających Polskę rządów. Zresztą bardzo prawdopodobna jest również sytuacja, kiedy pomimo zwycięstwa w wyborach, do utworzenia PiS-owskiego rządu w ogóle by nie doszło z uwagi na niemożność stworzenia koalicji (bo i niby z kim ją tworzyć? Z SLD?). A przez kilkanaście następnych tygodni wrogie PiS-owi media miałyby używanie. W końcu rozpisanoby kolejne wybory i w tych bezapelacyjnie wygrałaby już Platforma, gdyż po pierwsze Polacy chcieliby mieć wreszcie święty spokój, a po drugie czterolecie rządowego nieudacznictwa zostałoby medialnie „nakryte“ przez kilkanaście tygodni przepychanek i dyskusji związanych z tworzeniem nowego gabinetu.

Oczywiście sprawy miałyby się inaczej, gdyby PiS wygrało wybory uzyskując miażdżącą przewagę, umożliwiającą nie tylko samodzielne rządy, lecz również odrzucanie prezydenckiego weta. Wtedy można byłoby nie tylko rozpocząć proces przebudowy Polski, lecz również oczyścić nasze życie polityczne i społeczne z trucizny, która zbiera się od początku istnienia III RP, a która za rządów Platformy eksplodowała. Jednak na razie nic nie zapowiada podobnie znaczącego sukcesu partii Jarosława Kaczyńskiego, gdyż stado lemingów nadal pragnie głosować na prowadzącą go do przepaści Platformę. Może tych lemingów będzie mniej niż cztery lata temu, niestety nadal wystarczająco sporo, by powstrzymać jakiekolwiek próby odnowy państwa... Najlepiej więc: niech wygra Platforma! Niech wygra minimalną przewagą, pozbawiona PSL-owskiego sojusznika i zmuszona do koalicji z kolejnym zbójeckim ugrupowaniem, czyli SLD. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż w tym wypadku bandyci pokłócą się o łupy z takim impetem, iż w końcu przyjdzie szeryf i całe towarzystwo zamknie za kratami (ku radości bijących brawo widzów).

Tym samym po przegraniu licytacji, PiS w w efekcie zwyciężyłoby w całej rozgrywce. A o to przecież chodzi, nie o pozorny i chwilowy triumf, jaki może przynieść minimalna wygrana w czasie jesiennych wyborów. Problem tylko (i aż!) w tym, że Polski zwyczajnie szkoda na kolejne czterolecie rządów Platformy, a więc władzy ludzi, którzy uprawianie politycznego bandytyzmu łączą zazwyczaj z umysłową tępotą oraz moralną degeneracją(pozdrowienia dla Zbycha, Grzecha, Mira i Beatki!). Z drugiej strony można powiedzieć, że skoro Polacy przetrzymali Kiszczaka i Jaruzelskiego, to przetrzymają również Tuska i Komorowskiego, że skoro znieśli Urbana, to zniosą i Niesiołowskiego, że skoro przetrwali oszustwa i afery komunistycznej mafii, to przetrwają również mafię platformerską, chociaż oczywiście zmarnotrawione osiem lat ciężko będzie odzyskać i nadgonić.

 Jacek Piekara

 ps. zastanawiam się, czy we władzach PiS-u nie zapadła już decyzja: „trzeba przegrać“. Bo czemu innemu mogą służyć powtarzane coraz częściej słowa „w niezależnych sondażach jesteśmy tuż za Platformą lub nawet ją wyprzedzamy“, jak nie mobilizacji „lemingów“? Przecież do głosowania na PiS nikogo z wyborców o poglądach konserwatywnych, czy patriotycznych mobilizować nie trzeba, a bezmózgą tłuszczę która zamierza oddać głos na PO najlepiej pogonić batem strachu przed „strasznymi pisiorami“.

Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka