jacekpiekara jacekpiekara
4212
BLOG

Jak „Gruby Rysiek“ na trupie Baśki do Sejmu galopował

jacekpiekara jacekpiekara Polityka Obserwuj notkę 12

 Ryszard Kalisz zawsze sprawiał na mnie wrażenie człowieka śmiertelnie zakochanego w samym sobie. Takiego Narcyza, który każdy dzień rozpoczyna od podziwiania własnego oblicza i któremu twarz przypominająca michę skisłego budyniu wydaje się równie powabna co buźka Brada Pitta. W dużej mierze była to jednak dla mnie postać zdecydowanie bardziej zabawna (czy może lepiej powiedzieć: groteskowa) niż odrażająca, zwłaszcza że Kalisz potrafił ukrywać się za maską poczciwiny - żartownisia. To co jednak wydarzyło się w ostatnich dniach trudno traktować już w kategoriach żartu. I nie chodzi mi bynajmniej o zgłoszenie przez Kalisza wniosku o postawienie przed Trybunał Stanu Jarosława Kaczyńskiego oraz Zbigniewa Ziobry. Tu chodzi o zdumiewającą koincydencję czasową. Oto Kalisz, będący szefem komisji do zbadania śmierci Barbary Blidy, przez niemal cztery lata fatalnie, w opinii wielu komentatorów, zarządzał pracami komisji. Posiedzenia odbywały się stosunkowo rzadko, a przesłuchania wlokły w nieskończoność. Wielu dziennikarzy zajmujących się działalnością Sejmu uważało, że w porównaniu z innymi komisjami śledczymi „komisja Kalisza“ wypadała wręcz tragicznie pod względem skuteczności działań. I dziwnym trafem niezwykłe przyspieszenie prac nastąpiło w momencie kiedy Kalisz był o krok od wylecenia z wielkiej polityki (zaproponowane mu 3 miejsce na liście SLD w Warszawie oznaczałoby najprawdopodobniej pożegnanie z Sejmem). To wtedy Kalisz bezpardonowo zaatakował Kaczyńskiego i Ziobrę, zdaniem wielu specjalistów nie tylko gwałcąc zasady zdrowego rozumu i logiki, ale również kompromitując się jako prawnik. A wszystko dla jednego zdania: „Kalisz żąda postawienia Kaczyńskiego i Ziobry przed Trybunałem Stanu“, zdania które wszelkie media przez wiele kolejnych dni powtarzały (i pewnie jeszcze będą powtarzać) przez wszystkie przypadki. Nie mam żadnych wątpliwości, że rozgłos wywołany raportem umożliwił Kaliszowi „wskoczenie“ na pierwsze miejsce warszawskiej listy i z całą pewnością wzmocnił jego pozycję wśród tej części lewicowego elektoratu, która żywiołowo nienawidzi PiS. W ten sposób „Tęczowy Tancerz“ jest więc bliski zapewnienia sobie kolejnych czterech lat wygodnej sejmowej synekury, a kto wie, czy nie również ministerialnego stołka w rządzie PO - SLD, którego powstanie wydaje się całkiem prawdopodobne. 

Bardzo interesujący wydaje się wniosek z raportu Kalisza mówiący, iż Blida nie chciała popełnić samobójstwa. Czyż „pornogrubas“ (używając terminologii Niesiołowskiego, harcownika z Partii Miłości) nie strzelił w tej samej chwili gola do własnej, eseldowskiej bramki? Czyż mit Blidy, podobnie jak mit NSDAP-owskiego „bohatera“ Horsta Wessela, nie był oparty na fakcie, iż ta świetlana postać została zaszczuta na śmierć przez mroczne „kaczory“ i ich kohorty fanatycznych morderców? A tu się okazuje, że wcale nie została zaszczuta na śmierć, tylko chciała sobie odstawić przedstawienie przed śledczymi, adwokatem i opinią publiczną, a miała takiego pecha, że komedia zamieniła się w tragedię, gdyż zamiast niegroźnie się postrzelić, zastrzeliła się na dobre... 

Szczerze przyznam, że śmierć Barbary Blidy nie wywarła na mnie żadnego wrażenia (podobnie jak cała ta napędzana przez SLD groteskowa kampanii żałoby/nienawiści, która ma miejsce po jej wypadku). Można powiedzieć: nie moje małpy, nie mój cyrk. I mam tu na myśli nie to konkretne samobójstwo, lecz fakt, że nie widzę powodu by użalać się nad ludźmi, którzy sami dla siebie wybrali śmierć (chyba, że ich czyn wynika z nie dającego się wytrzymać bólu, gdyż wtedy faktycznie jest to tragedia) lub też zginęli w wyniku własnej głupoty (zupełnie jak przy t.zw. „nagrodzie Darwina“). Jednak tak obrzydliwe wykorzystanie przez Kalisza śmierci kobiety, którą uważał za koleżankę, odbieram jako postępowanie nie mieszczące się w kodeksie zachowania przyzwoitego człowieka. Sądzę, że nawet w dzisiejszych czasach, czasach w których politykę zaludniają przede wszystkim ohydne kreatury lub żałośni idioci służący za pacynki mądrzejszym od siebie (posłowie Dupeccy, jak mawia Wódz Tusk) trudno o bardziej parszywy przejaw cynizmu i instrumentalnego wykorzystania ludzkiej tragedii. Ot, na naszych oczach błazenek zaczął się zachowywać niczym klasyczny ścierwojad...

Jacek Piekara

 

Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka